Idąc dalej promenadą wzdłuż brzegu dochodzimy do tunelu, który prowadzi do wąwozu ‘Torrent de Pareis’.
Na podłodze tunelu wbudowane jest oświetlenie, więc latarki nie są potrzebne. Pod drugiej stronie pojawia się kamienista plaża z niezwykle lazurową wodą i długi wąwóz, którym można pospacerować.
Wyjeżdżając z Sa Calobry skierowaliśmy się na wschód wyspy, celem było Portocristo.
Mieliśmy tam zarezerwowany nocleg przez Airbnb, pokój w mieszkaniu młodej pary położonym przy samym porcie, koszt 50eur. https://www.airbnb.pl/rooms/71710 Lokalizacja świetna, pokoje bardzo fajne, w mieszkaniu są dwie łazienki, więc nie tłoczyliśmy się, mimo, iż na miejscu okazało się, że oprócz nas w pokoju obok śpi para z Czech, a w kolejnym pokoju (właścicieli) nocuje obecnie przyjaciółka gospodarzy z Australii, pisarka. Gospodarze przekazali nam klucze, opowiedzieli co/gdzie warto zobaczyć i pojechali spać do rodziców, bo nie było już dla nich miejsca
:) Po szybkim zwiedzaniu miasteczka, które jest śliczne, i żałuję, że nie zaplanowaliśmy tam trochę dłuższego pobytu, ponieważ robiło się już ciemno, zasiedliśmy na chwilę w knajpce przy porcie na małe tapas. Przemiły wieczór spędziliśmy w mieszkaniu, pijąc wino i dyskutując długo w noc z naszymi współlokatorami o ‘ważnych sprawach świata’
;).
Kolejnego dnia chcieliśmy być na 10.00, na pierwsze wejście w jaskiniach Cuevas del Drach, które znajdują się zaraz za miastem. Koszt 14,5 eur dla dorosłych, 7,5 eur dziecko od 3 do 12 lat. Z informacji które wyczytałam w necie, warto przyjechać na pierwsze wejście, ponieważ jest jeszcze mało ludzi, tzn. nie zdążą jeszcze przyjechać autokary pełne turystów. I jest to w 100% prawda, jak wychodziliśmy po godzinie, to na parkingu stało już sporo autokarów. Jaskinia bardzo ciekawa, a zwiedzanie kończy się ‘kontrowersyjnym’ koncertem na wodzie, który akurat nam całkiem się podobał, ale są różne gusta, z tego co można poczytać w internecie. Przed rozpoczęciem koncertu gasną wszystkie światła, więc ciemność jest kompletna, następnie na jezioro położone na dole jaskini wpływają 2 oświetlone łódki z orkiestrą grającą na żywo muzykę klasyczną. Nie jestem wielkim znawcą muzyki poważnej, ale fakt, że był to koncert na żywo w wyjątkowo klimatycznym oświetleniu na nas akurat zrobił wrażenie. Niestety jest totalny zakaz robienia zdjęć i filmowania. Wychodząc z jaskini trzeba się trochę powspinać, całość zwiedzanie + koncert zajmuje około godziny.
Na poniższym planie widać dokładnie jak wygląda trasa w jaskini
Też słyszałam o tym, ale tłum ludzi, który się rzucił w stronę łódek skutecznie nas zniechęcił.
:)
-- 25 Wrz 2015 18:44 --
Następnie pojechaliśmy do Cala D’or zostawić rzeczy w hotelu, gdzie będziemy spać przez następne 4 noce – Inturotel Cala Aur Park. Hotel kupiłam przez hotels.com, korzystając z kodów zniżkowych. Finalnie koszt apartamentu 2-pokojowego to niecałe 900zł, bez wyżywienia, bo gotować mieliśmy sami. Było sporo hoteli tańszych w tym rejonie, ale najbardziej zależało mi na dużym balkonie z widokiem koniecznie na morze, zieleni, basenie krytym i bliskości plaży. Miał być taki chill
;) Ten hotel oferował jeszcze w cenie animacje dla dzieci, więc po kilku dniach intensywnego zwiedzania, córka była zachwycona. Tutaj rada dla osób zainteresowanych tym hotelem – jeśli chcecie mieć pokój z widokiem na morze, to tylko budynek G, ewentualnie F, reszta jest wokół basenów. W tych budynkach połowa pokoi jest z widokiem na morze, a druga połowa na uliczkę, żeby więc dostać ten pokój który chcemy należy przed przyjazdem wysłać maila do hotelu z taką prośbą, argumentując, że np. to nasza rocznica, mamy urodziny lub coś w tym stylu. Ostatecznie i tak wszystko zależy od humoru pracownika hotelu, oczywiście można mieć też po prostu farta
:). W sezonie a takim hotelu raczej mnie nie zobaczycie, bo tłum ludzi który tu musi być na tej wąskiej plaży spowodował by u mnie klaustrofobię, ale na weekend majowy polecam jak najbardziej taką odrobinę luksusu
:)
Tego dnia pojechaliśmy jeszcze zobaczyć Cala Figuera – przepiękne miasteczko z zatokami wcinającymi się mocno w ląd.
-- 25 Wrz 2015 18:54 --
Nadszedł ostatni dzień, kiedy mieliśmy auto. Musieliśmy je oddać w biurze firmy przy lotnisku, na ten dzień zaplanowaliśmy więc zwiedzanie Palmy. Z Cala D’or do Palmy samochodem jedzie się godzinę, większa część drogi to autostrada. Najpierw pojechaliśmy do Muzeum Miro, bardzo ciekawe miejsce, jak ktoś interesuje się sztuką nowoczesną to polecam, chociaż niezbyt duże to muzeum.
Potem pojechaliśmy oddać auto i autobusem wróciliśmy do Palmy. Pokręciliśmy się trochę po uliczkach, ale czas na zwiedzanie Palmy mieliśmy zaplanowany na ostatni dzień, więc wsiedliśmy w autobus do Cala D’or i wróciliśmy do naszego miasteczka pospacerować trochę. Autobusy dalekobieżne z Palmy we wszystkie strony wyspy odjeżdżają z placu Espanya (przystanki są w podziemiach, zjeżdża się tam schodami ruchomymi). Do Cala D’or jeździ autobus L501, czas jazdy to 2 godziny, a to dlatego, że zaraz za lotniskiem autobus zjeżdża z autostrady i kręci się po okolicznych miasteczkach, dodatkowo mamy więc zwiedzanie i podglądanie lokalnego życia. Cena biletu to 8,5 eur w jedną stronę za osobę dorosłą i połowa tego za dziecko. Link do rozkładu jazdy http://www.tib.org/portal/en/web/ctm/autobus/linia/501
Kolejne dni to plażing, smażing, drinking, itp. Woda w morzu była rześka, ale chętnych do kąpieli już było trochę. Powietrze już cieplutkie, około 25 stopni, ale wieczorami jeszcze szybko robiło się chłodno.
Parę słów o samym Cala D’or, o ile w maju było tam bardzo miło i nie było zbyt dużo ludzi to jednak ilość straganów/karuzel itp. przy uliczkach w centrum przeraża. Obawiam się, że w sezonie robi się tam zgiełk i tłum jak we Władku. Sam hotel gorąco mogę polecić – jest na dużym terenie, ma własną plażę, kilka basenów zewnętrznych, basen kryty, animacje dla dzieci (w języku angielsko-niemieckim
:)). Jego najbardziej wysunięta w morze część (czyli budynek F i G, o których pisałam) jest na klifie i zupełnie tam nie docierają hałasy z miasta. Pokoje duże, składają się z zamykanej sypialni i pokoju dziennego z aneksem kuchennym. Dwa wyjścia na balkon – z pokoju dziennego i z sypialni.
W hotelu można wynająć rower- mąż zachęcony codziennym widokiem rowerzystów postanowił sprawdzić się w terenie
:). Poniżej ulotka z wypożyczalni i mapka z odręcznie narysowanymi trasami proponowanymi przez pana z wypożyczalni. Jest też możliwość zapisania się na wycieczkę grupową, ale przed sezonem to jeszcze nie działa, bo za mało ludzi się zapisuje.
Ostatniego dnia wyjazdu przemieściliśmy się do Palmy – taka sama trasa autobusem L501, przystanek jest pod hotelem. Na miejscu byliśmy koło 12.00, przemiły gospodarz z mieszkania, w którym mieliśmy mieszkać dał nam klucze i zostawił karteczkę informacyjną (karteczkę dlatego, że jego angielski ograniczał się raczej do kilku podstawowych słów) z hasłem do wifi i opisem win z winnicy jego kuzyna, które zostawił nam do degustacji
:) Wina były dwa białe i czerwone, co kto lubi- przemiły człowiek
:). Mieszkanie jest w centrum Starego Miasta Palmy, przy uliczce tak wąskiej, że nie da się tam podjechać samochodem. Cena wyjściowa to 70 eur, my po kodzie zniżkowym zapłaciliśmy 50 eur. W tej cenie dostajemy całe mieszkanie w klimatycznym starym budynku, świeżo po remoncie, z sypialnią, pokojem dziennym z kanapami, kolejnym pokojem przechodnim i w pełni wyposażoną kuchnią - spokojnie kilka osób tam może spać. Oprócz wina dostaliśmy butelkę wody 1,5l, kapsułki kawy do ekspresu i herbatę. W łazience są buteleczki miniaturki ze wszystkim, co może być potrzebne. Miejsce na pewno godne polecenia, zwłaszcza jak jest więcej osób. Link do oferty https://www.airbnb.pl/rooms/4593038
Do końca dnia zwiedzaliśmy Palmę, niby nie jest jakaś duża, ale sporo się nachodziliśmy. Polecam wejść na bastion El Baluard, skąd jest piękna panorama na całe miasto.
Rano przed 5.00 pojechaliśmy taksówką na lotnisko, koszt to 25 eur chociaż jedzie się 10 minut
:( ale niestety autobusy jeszcze nie jeżdżą o tej godzinie. I tak skończyła się nasza pierwsza przygoda z Majorką. Myślę, ze nie ostatnia, ponieważ jest to wyjątkowo przepiękna wyspa i zostało nam parę ciekawych rzeczy których nie zdążyliśmy zobaczyć. A przepysznej paelli i tapas nie zapomnimy długo
:)
Bylismy w tym samym okresie tylko ryanem
:) w Alcudii faktycznie chłodno było i puste plaze. My byliśmy na poludniowym wschodzie. Bardzo bardzo ciepło i nocleg 22e/os/AInc.
:) fajnie ze wyjazd sie udal
:)
A gdzie dokładnie byliście? My po przejechaniu gór osiedliśmy na trochę w Cala D'or, później o tym dopiszę
:) Tam faktycznie cieplutko, nawet córka kąpała się w morzu.
Widzę, że nie tylko ja lubię Majorkę. Też byłem w tym czasie (29.04-2.05), ale tym razem był głównie wypoczynek z dziećmi w Can Pastilla (czyli blisko lotniska). Na Majorce byłem już 4 razy, z czego 2x w tym roku
:)
Ja byłam pierwszy raz i wróciłam zauroczona
:) Dużo słyszałam wcześniej o hałaśliwych Niemcach itp., ale nic takiego nie zauważyłam, chociaż z premedytacją unikałam Arenala i Magaluf. Do Can Pastilii nie dotarłam tym razem, będzie na następny raz
:)
She-wolf napisał:A gdzie dokładnie byliście? My po przejechaniu gór osiedliśmy na trochę w Cala D'or, później o tym dopiszę
:) Tam faktycznie cieplutko, nawet córka kąpała się w morzu.pare km od was w Cales de Mallorca
:Dpark mondrago cudowny
;) cala figuera rowniez niesamowite widoki
;)
A ja byłam miesiąc po Was
:) I po tych wakacjach Majorka jest nr 1, jeśli chodzi o wyspy śródziemnomorskie (przynajmniej na chwilę obecną, dopóki nie poznam wszystkich perełek).
She-wolf napisał:Szkoda, że się nie złapaliśmy przed wylotem. Można by było wspólnie winka się napić
;))
:D uzytkownik Marcin przed wyjazdem do mnie pisal w sprawie wspolnego wynajmu auta bo sie oglaszalem
:) ale godziny sie nie zgadzaly lecial razem z wami TUI z wawy
:D my lecielismy z KRK i wracalismy do wwa bo z warszawy ryan lecial za pozno i auta bysmy juz nie odebrali
:) my na 8 dni zaplacilismy 100e i paliwy pusty-pusty za toyote yaris 1,5miesieczna
:) a na formentorze tez kozy minelismy
:P
Idąc dalej promenadą wzdłuż brzegu dochodzimy do tunelu, który prowadzi do wąwozu ‘Torrent de Pareis’.
Na podłodze tunelu wbudowane jest oświetlenie, więc latarki nie są potrzebne. Pod drugiej stronie pojawia się kamienista plaża z niezwykle lazurową wodą i długi wąwóz, którym można pospacerować.
Wyjeżdżając z Sa Calobry skierowaliśmy się na wschód wyspy, celem było Portocristo.
Mieliśmy tam zarezerwowany nocleg przez Airbnb, pokój w mieszkaniu młodej pary położonym przy samym porcie, koszt 50eur. https://www.airbnb.pl/rooms/71710 Lokalizacja świetna, pokoje bardzo fajne, w mieszkaniu są dwie łazienki, więc nie tłoczyliśmy się, mimo, iż na miejscu okazało się, że oprócz nas w pokoju obok śpi para z Czech, a w kolejnym pokoju (właścicieli) nocuje obecnie przyjaciółka gospodarzy z Australii, pisarka. Gospodarze przekazali nam klucze, opowiedzieli co/gdzie warto zobaczyć i pojechali spać do rodziców, bo nie było już dla nich miejsca :) Po szybkim zwiedzaniu miasteczka, które jest śliczne, i żałuję, że nie zaplanowaliśmy tam trochę dłuższego pobytu, ponieważ robiło się już ciemno, zasiedliśmy na chwilę w knajpce przy porcie na małe tapas. Przemiły wieczór spędziliśmy w mieszkaniu, pijąc wino i dyskutując długo w noc z naszymi współlokatorami o ‘ważnych sprawach świata’ ;).
Kolejnego dnia chcieliśmy być na 10.00, na pierwsze wejście w jaskiniach Cuevas del Drach, które znajdują się zaraz za miastem. Koszt 14,5 eur dla dorosłych, 7,5 eur dziecko od 3 do 12 lat. Z informacji które wyczytałam w necie, warto przyjechać na pierwsze wejście, ponieważ jest jeszcze mało ludzi, tzn. nie zdążą jeszcze przyjechać autokary pełne turystów. I jest to w 100% prawda, jak wychodziliśmy po godzinie, to na parkingu stało już sporo autokarów. Jaskinia bardzo ciekawa, a zwiedzanie kończy się ‘kontrowersyjnym’ koncertem na wodzie, który akurat nam całkiem się podobał, ale są różne gusta, z tego co można poczytać w internecie. Przed rozpoczęciem koncertu gasną wszystkie światła, więc ciemność jest kompletna, następnie na jezioro położone na dole jaskini wpływają 2 oświetlone łódki z orkiestrą grającą na żywo muzykę klasyczną. Nie jestem wielkim znawcą muzyki poważnej, ale fakt, że był to koncert na żywo w wyjątkowo klimatycznym oświetleniu na nas akurat zrobił wrażenie. Niestety jest totalny zakaz robienia zdjęć i filmowania. Wychodząc z jaskini trzeba się trochę powspinać, całość zwiedzanie + koncert zajmuje około godziny.
Na poniższym planie widać dokładnie jak wygląda trasa w jaskini
Też słyszałam o tym, ale tłum ludzi, który się rzucił w stronę łódek skutecznie nas zniechęcił. :)
-- 25 Wrz 2015 18:44 --
Następnie pojechaliśmy do Cala D’or zostawić rzeczy w hotelu, gdzie będziemy spać przez następne 4 noce – Inturotel Cala Aur Park. Hotel kupiłam przez hotels.com, korzystając z kodów zniżkowych. Finalnie koszt apartamentu 2-pokojowego to niecałe 900zł, bez wyżywienia, bo gotować mieliśmy sami. Było sporo hoteli tańszych w tym rejonie, ale najbardziej zależało mi na dużym balkonie z widokiem koniecznie na morze, zieleni, basenie krytym i bliskości plaży. Miał być taki chill ;) Ten hotel oferował jeszcze w cenie animacje dla dzieci, więc po kilku dniach intensywnego zwiedzania, córka była zachwycona. Tutaj rada dla osób zainteresowanych tym hotelem – jeśli chcecie mieć pokój z widokiem na morze, to tylko budynek G, ewentualnie F, reszta jest wokół basenów. W tych budynkach połowa pokoi jest z widokiem na morze, a druga połowa na uliczkę, żeby więc dostać ten pokój który chcemy należy przed przyjazdem wysłać maila do hotelu z taką prośbą, argumentując, że np. to nasza rocznica, mamy urodziny lub coś w tym stylu. Ostatecznie i tak wszystko zależy od humoru pracownika hotelu, oczywiście można mieć też po prostu farta :). W sezonie a takim hotelu raczej mnie nie zobaczycie, bo tłum ludzi który tu musi być na tej wąskiej plaży spowodował by u mnie klaustrofobię, ale na weekend majowy polecam jak najbardziej taką odrobinę luksusu :)
Tego dnia pojechaliśmy jeszcze zobaczyć Cala Figuera – przepiękne miasteczko z zatokami wcinającymi się mocno w ląd.
-- 25 Wrz 2015 18:54 --
Nadszedł ostatni dzień, kiedy mieliśmy auto. Musieliśmy je oddać w biurze firmy przy lotnisku, na ten dzień zaplanowaliśmy więc zwiedzanie Palmy. Z Cala D’or do Palmy samochodem jedzie się godzinę, większa część drogi to autostrada. Najpierw pojechaliśmy do Muzeum Miro, bardzo ciekawe miejsce, jak ktoś interesuje się sztuką nowoczesną to polecam, chociaż niezbyt duże to muzeum.
Potem pojechaliśmy oddać auto i autobusem wróciliśmy do Palmy. Pokręciliśmy się trochę po uliczkach, ale czas na zwiedzanie Palmy mieliśmy zaplanowany na ostatni dzień, więc wsiedliśmy w autobus do Cala D’or i wróciliśmy do naszego miasteczka pospacerować trochę. Autobusy dalekobieżne z Palmy we wszystkie strony wyspy odjeżdżają z placu Espanya (przystanki są w podziemiach, zjeżdża się tam schodami ruchomymi). Do Cala D’or jeździ autobus L501, czas jazdy to 2 godziny, a to dlatego, że zaraz za lotniskiem autobus zjeżdża z autostrady i kręci się po okolicznych miasteczkach, dodatkowo mamy więc zwiedzanie i podglądanie lokalnego życia. Cena biletu to 8,5 eur w jedną stronę za osobę dorosłą i połowa tego za dziecko. Link do rozkładu jazdy http://www.tib.org/portal/en/web/ctm/autobus/linia/501
Kolejne dni to plażing, smażing, drinking, itp. Woda w morzu była rześka, ale chętnych do kąpieli już było trochę. Powietrze już cieplutkie, około 25 stopni, ale wieczorami jeszcze szybko robiło się chłodno.
Parę słów o samym Cala D’or, o ile w maju było tam bardzo miło i nie było zbyt dużo ludzi to jednak ilość straganów/karuzel itp. przy uliczkach w centrum przeraża. Obawiam się, że w sezonie robi się tam zgiełk i tłum jak we Władku. Sam hotel gorąco mogę polecić – jest na dużym terenie, ma własną plażę, kilka basenów zewnętrznych, basen kryty, animacje dla dzieci (w języku angielsko-niemieckim :)). Jego najbardziej wysunięta w morze część (czyli budynek F i G, o których pisałam) jest na klifie i zupełnie tam nie docierają hałasy z miasta. Pokoje duże, składają się z zamykanej sypialni i pokoju dziennego z aneksem kuchennym. Dwa wyjścia na balkon – z pokoju dziennego i z sypialni.
W hotelu można wynająć rower- mąż zachęcony codziennym widokiem rowerzystów postanowił sprawdzić się w terenie :). Poniżej ulotka z wypożyczalni i mapka z odręcznie narysowanymi trasami proponowanymi przez pana z wypożyczalni. Jest też możliwość zapisania się na wycieczkę grupową, ale przed sezonem to jeszcze nie działa, bo za mało ludzi się zapisuje.
Ostatniego dnia wyjazdu przemieściliśmy się do Palmy – taka sama trasa autobusem L501, przystanek jest pod hotelem. Na miejscu byliśmy koło 12.00, przemiły gospodarz z mieszkania, w którym mieliśmy mieszkać dał nam klucze i zostawił karteczkę informacyjną (karteczkę dlatego, że jego angielski ograniczał się raczej do kilku podstawowych słów) z hasłem do wifi i opisem win z winnicy jego kuzyna, które zostawił nam do degustacji :) Wina były dwa białe i czerwone, co kto lubi- przemiły człowiek :). Mieszkanie jest w centrum Starego Miasta Palmy, przy uliczce tak wąskiej, że nie da się tam podjechać samochodem. Cena wyjściowa to 70 eur, my po kodzie zniżkowym zapłaciliśmy 50 eur. W tej cenie dostajemy całe mieszkanie w klimatycznym starym budynku, świeżo po remoncie, z sypialnią, pokojem dziennym z kanapami, kolejnym pokojem przechodnim i w pełni wyposażoną kuchnią - spokojnie kilka osób tam może spać. Oprócz wina dostaliśmy butelkę wody 1,5l, kapsułki kawy do ekspresu i herbatę. W łazience są buteleczki miniaturki ze wszystkim, co może być potrzebne. Miejsce na pewno godne polecenia, zwłaszcza jak jest więcej osób. Link do oferty https://www.airbnb.pl/rooms/4593038
Do końca dnia zwiedzaliśmy Palmę, niby nie jest jakaś duża, ale sporo się nachodziliśmy. Polecam wejść na bastion El Baluard, skąd jest piękna panorama na całe miasto.
Rano przed 5.00 pojechaliśmy taksówką na lotnisko, koszt to 25 eur chociaż jedzie się 10 minut :( ale niestety autobusy jeszcze nie jeżdżą o tej godzinie. I tak skończyła się nasza pierwsza przygoda z Majorką. Myślę, ze nie ostatnia, ponieważ jest to wyjątkowo przepiękna wyspa i zostało nam parę ciekawych rzeczy których nie zdążyliśmy zobaczyć. A przepysznej paelli i tapas nie zapomnimy długo :)