Nie znalazłam żadnej relacji z tego kierunku na forum, a może komuś przyda się trochę informacji na temat zwiedzania północnej Normandii i Pikardii.
O wyborze kierunku zadecydowały dwie rzeczy – imieniny córki i urodziny męża oraz okres wakacji, więc w sumie trzy rzeczy
:) . Córka kocha historie o Asterixie a mąż uwielbia Francję, a w związku z tym, że w Paryżu już byliśmy kilka razy, chciałam trochę zaznać Francji poza stolicą. Tak więc powstała idea zobaczenia parku Asterixa (to dla córki) i Etretat (to dla męża). Wiosną udało mi się kupić za przyzwoitą cenę (dzięki uprzejmości forumowicza z kartą WDC, dzięki wielkie za pomoc
:) ) bilety z Poznania do Beauvais na termin 6-9 lipca. Bilet RT za osobę wyniósł mnie 226zł.
Samolot z Poznania startował o 11.40, o 13.30 byliśmy już na miejscu. W związku z tym, że wcześniej nie lataliśmy Wizz Air, nie miałam żadnej torby/plecaka odpowiednich wymiarów. Na okoliczność tego wyjazdu zakupiłam więc 3 torby w Makro w rozmiarze idealnym dla małego bagażu podręcznego Wizz Air, za cenę około 39 zł/szt. Przydają się teraz przy kolejnych lotach
:) Na lotnisku w Beauvais mieliśmy do odbioru samochód, zarezerwowany przez Citer. Całe szczęście, że zdecydowaliśmy się na auto, bo Francja powitała nas totalną ulewą i oberwaniem chmury, bo zwykłym deszczem tego nazwać nie było można.
Z cichutką nadzieją, że może jutro nie będzie padać (w planach był cały dzień w Parku Asterixa :/) udaliśmy się w drogę do naszego pierwszego gospodarza. Nocleg zarezerwowany przez Airbnb za całe 8EUR ze śniadaniem (dzięki kodom zniżkowym oczywiście
:) ). Link do pokoju - https://www.airbnb.pl/rooms/967502 Gospodarze przesympatyczni, dom cudowny, a widok z okna powalał! Mieliśmy super dwa pokoje z łazienką, z widokiem na zamek.
Deszcz zamienił się w mżawkę, poszliśmy więc pozwiedzać miasteczko i przede wszystkim gigantyczny zamek. Jak ktoś będzie w tych rejonach warto skręcić do Pierrefonds, miasteczko niezwykle urokliwe, a zwiedzenie całego zamku i jego podziemi robi duże wrażenie. Córka (8 lat) nie chciała z niego wychodzić, więc dokładnie zwiedziliśmy różne mroczne zakamarki
;)
-- 08 Lis 2014 11:35 --
CD. RELACJI Następnego dnia rano, po przepysznym śniadaniu udaliśmy się do Parku Asterixa. Na szczęście pogoda poprawiła się na tyle, że wyszło słońce, mogliśmy więc spokojnie popróbować wszystkich (prawie wszystkich) atrakcji.
Tutaj mała uwaga dla tych, którzy będą wybierać się tam z dziećmi. Niektóre kolejki moim skromnym zdaniem, trochę zbyt optymistycznie pozwalają na wstęp dzieciom powyżej 120cm, na trasę która szczerze powiedziawszy jest mega szybka nawet dla dorosłego. Mówię tutaj o kolejce Zeus, po przejechaniu której moja córka powiedziała trzęsącym się głosem, że ‘przyjechała tu się bawić a nie dostawać zawału serca’
:o . Może dlatego, że kolejka jest drewniana i starszej konstrukcji, bardzo na niej rzucało i to chyba było większym problemem niż prędkość. Pozostałe kolejki bardzo fajne, tych największych 2 czy 3 nie spróbowaliśmy z racji na dziecko, ale jest tam tyle innych atrakcji, że i tak ledwo zdążyliśmy w zaplanowanym czasie.
Generalnie Park Asterixa podobał mi się o wiele bardziej niż Disneyland, w którym byłam kilka lat temu. Po pierwsze mniejsze kolejki do atrakcji, po drugie więcej atrakcji dla starszych dzieci, po trzecie wydawał się mniej infantylny i komercyjny. Ale to moja subiektywna ocena
:)
Koło 17.00 mieliśmy już dość, a musieliśmy jeszcze dojechać na miejsce kolejnego noclegu – miejscowość Villequier nad Sekwaną, niedaleko Rouen. Mieliśmy przed sobą ponad 200km, a musieliśmy jeszcze zatrzymać się gdzieś na obiadek – tym razem trafiło na McDonalda przy trasie
:)
Przejeżdżaliśmy przez Rouen i żałuję że nie było czasu, żeby zatrzymać się i obejrzeć stare miasto, podobno jest piękne, ale musieliśmy jechać dalej. Chciałam dojechać do Villequier przed zmrokiem, żeby coś jeszcze zobaczyć. Trasa od Rouen w stronę morza jest prześliczna, im bliżej Villequier tym robi się piękniej. Sama miejscowość Villequier położona jest bezpośrednio nad Sekwaną, a dom w którym mieszkaliśmy znajduje się nad samą rzeką, ze ślicznym tarasem, z którego można obserwować statki pływające po Sekwanie.
Nasza przesympatyczna gospodyni Nadege, zostawiła nam klucze do mieszkania schowane koło domu, bo okazało się, że wróci dużo później z pracy
:) Tak więc w oczekiwaniu na gospodynię, siedzieliśmy na tarasie patrząc na Sekwanę i popijając wino, a później lokalnego Calvadosa, którym poczęstowała nas Nadege. Pyszności
:D Mieliśmy śliczny pokoik z łazienką, a rano Nadege przygotowała nam na tarasie smaczniutkie śniadanie. Link do oferty https://www.airbnb.pl/rooms/793997 Nocleg kosztował nas 23EUR (po użyciu kodu zniżkowego).
W miasteczku Villequier znajduje się muzeum Viktora Hugo, niestety nie zdążyliśmy go obejrzeć, bo rano wyjeżdżaliśmy już w dalszą trasę. Miejscowość Villequier jest bardzo urokliwa, jak również kilka sąsiednich miasteczek, przez które przejeżdżaliśmy. Jak tylko pojawi się okazja, chętnie przyjadę ponownie w te rejony.
Po śniadaniu pojechaliśmy do Etretat, naszego drugiego celu w tej podróży. Miasteczko niezwykle piękne, potężne klify robią niesamowite wrażenie. Pospacerowaliśmy trochę po plaży (niezwykłej, złożonej z małych otoczaków), był odpływ, więc mogliśmy wejść trochę w głąb morza
:) Wspięliśmy się również na szczyt klifu – widoki nieziemskie.
-- 08 Lis 2014 11:51 --
CD. RELACJI Na początek jeszcze dwa zdjęcia z miasteczka Etretat, które nie zmieściły mi się w poprzednim wpisie
Pokręciliśmy się trochę, pochłonęliśmy atmosferę i stwierdziliśmy, że obiad zjemy już w miejscu docelowym, żeby można było pocelebrować okoliczności przyrody z winem tudzież szampanem
:). Nocleg mieliśmy kilka kilometrów dalej, miejscowość Yport – moim zdaniem równie piękna jak Etretat, tylko mniej rozreklamowana.
Znaleźliśmy tam genialną malutką knajpkę, gdzie zjedliśmy przepyszne owoce morza, również sławne normandzkie ostrygi i muszę przyznać, że są faktycznie wyjątkowe i nieziemsko smakują – lepszych nigdzie do tej pory nie jadłam.
Jak już byliśmy objedzeni maksymalnie, poszliśmy do naszej kwatery, na kontynuację poznawania smaków Francji w postaci lokalnego wina zakupionego w lokalnym spożywczaku
:) . Tym razem nocowaliśmy w ogromnym, chyba 100-letnim domu, mieliśmy tam apartament ze swoim własnym wejściem i ogródkiem. Mieszkanie baaaardzo stare i baaaardzo klimatyczne. Gospodyni niezwykle sympatyczna, i świetnie się złożyło, że była u nich jakaś rodzina z dziećmi w wieku mojej córki. Tak więc dziewczynki bawiły się świetnie przez kilka godzin, nie przejmując się barierą językową, a my mogliśmy pointegrować się trochę z gospodarzami i posiedzieć w ogórku wśród pięknie kwitnących hortensji. Link do kwatery https://www.airbnb.pl/rooms/2636092 Było to nasze najdroższe mieszkanie, ale nie było tam kompletnie wyboru – nie ma hoteli sieciowych, a na airbnb i tak było najtaniej. Koszt noclegu to 65 EUR (po użyciu kodu zniżkowego). Ale z pewnością klimat miejsca i klimat miasteczka warte są tej ceny.
Następnego dnia rano wyjechaliśmy w drogę powrotną do Beauvais. Samochód zostawiliśmy na parkingu lotniskowym, wrzucając kluczyki do skrytki. Na szczęście nie było żadnej afery ze strony wypożyczalni i kwota depozytu szybko wróciła na nasze konto. Na bezcłówce w Beauvais nie oparłam się zakupowi Calvadosa, co prawda nie był tak pyszny, jak ten pędzony lokalnie, którym częstowała nas Nadege, ale jako wspomnienie z Normandii pasuje super
:)
Podsumowując: Północna Normandia bardzo na TAK! Krajobrazy, calvados, ostrygi i ludzie, u których mieszkaliśmy – coś cudownego! Cenowo w sklepach trochę drożej niż u nas, ale jeszcze akceptowalnie. Etretat z pewnością warte zobaczenia, a miasteczka nad Sekwaną w okolicach Rouen nadspodziewanie urokliwe. No i zamek w Pierrefonds ! Mistrzostwo! – każdy, kto jedzie autem do Paryża może pokusić się o skręt z autostrady około 15 km i już się jest w miasteczku jak z bajki!
Aga_podrozniczka napisał:Normandie objechalam juz kilka razy i bylam w Etretat dwa razy, ale nie slyszalam o tym zamku z pierwszgo dnia wycieczki. Wyglada bardzo interesujaco.Zamek znalazłam przez przypadek, szukając noclegu na airbnb. Gorąco go polecam, niesamowity klimat zwłaszcza podziemi.
Zamek Pierrefonds wspanialy ,oj żal ze nie wiedziałam o jego istnieniu bo jest po drodze do Reims a bylam tam w zeszłym roku.Natomiast szkoda ze w drodze powrotnej nie zajechaliscie jeszcze do miasteczka Honfleur bo to tez jest bardzo urokliwa perełka wsrod miejscowosci Normandii warta obejrzenia.http://pl.tripadvisor.com/Tourism-g1871 ... tions.html
Polecam festiwal zaglowcow w Rouen - Armada, nastepny w 2019r. Ja zalapalam sie przypadkiem w 2013r. Widzialam plakaty jak bylam w kwietniu w Rouen i wrocilam na festiwal w czerwcu. Zaglowce sa przycumowane w Rouen, a na koniec jest parada po Sekwanie.
Bruksela i Antwerpia sa namierzone (będziemy przejeżdżać jadąc z/do PL). Jeszcze mi po głowie chodzi Calais, ale dopiero obczytuje okolicę. Etretat jednak trochę daleko żeby tak "wyskoczyć" Lille. Chyba żeby z noclegiem.
Może nocleg w Yport, obok Etretat? Jak dla mnie bardziej klimatyczne tj. mniej komercyjne i tańsze miasteczko. A ostrygi podobno najlepsze na świecie są w Normandii
:) Moim zdaniem warto
:P
nie tylko ostrygi
:) ale i najpyszniejsze swieze prosto z wody makrele grillowane na plazy .
Tak.. w Yport koniecznie mus jest sie zatrzymac ,she-wolf a byliscie w tym niespotykanym kosciółku Ludzi Morza?na mnie najwieksze wrazenie zrobily kropielnice z ogromnych muszli
:shock:
a w Etretat ludzie chodza po plazy i zbieraja do wiaderek owoce morza jak jagody w lesie
:lol:
i ja tam byłam i małze z muszelek piłam
:mrgreen:
:mrgreen:
BrunoJ napisał:Bruksela i Antwerpia sa namierzone (będziemy przejeżdżać jadąc z/do PL). Jeszcze mi po głowie chodzi Calais, ale dopiero obczytuje okolicę. Etretat jednak trochę daleko żeby tak "wyskoczyć" Lille. Chyba żeby z noclegiem.Polecam Antwerpie, mniejsza niz Bruksela i rownie ladna. Jak jedziesz na trasie Uk -PL to polecam rowniez Brugie i Gandawe po drodze. Normandia to nie po tej stronie, lepiej pojechać tam innym razem.
Jade wprost do Lille, najprawdopodobniej z wyskokiem na noc do Paryza. Brugia w zasięgu. Antwerpię i Bruksele (byłem miesiąc temu ostatnio) znam ale współpasażerowie nie byli wczesniej. Wysłane z mojego iPhone (łatwo zgadnąć po błędach z "ułatwiacza" pisania), przez Tapatalk
O wyborze kierunku zadecydowały dwie rzeczy – imieniny córki i urodziny męża oraz okres wakacji, więc w sumie trzy rzeczy :) . Córka kocha historie o Asterixie a mąż uwielbia Francję, a w związku z tym, że w Paryżu już byliśmy kilka razy, chciałam trochę zaznać Francji poza stolicą. Tak więc powstała idea zobaczenia parku Asterixa (to dla córki) i Etretat (to dla męża). Wiosną udało mi się kupić za przyzwoitą cenę (dzięki uprzejmości forumowicza z kartą WDC, dzięki wielkie za pomoc :) ) bilety z Poznania do Beauvais na termin 6-9 lipca. Bilet RT za osobę wyniósł mnie 226zł.
Samolot z Poznania startował o 11.40, o 13.30 byliśmy już na miejscu. W związku z tym, że wcześniej nie lataliśmy Wizz Air, nie miałam żadnej torby/plecaka odpowiednich wymiarów. Na okoliczność tego wyjazdu zakupiłam więc 3 torby w Makro w rozmiarze idealnym dla małego bagażu podręcznego Wizz Air, za cenę około 39 zł/szt. Przydają się teraz przy kolejnych lotach :)
Na lotnisku w Beauvais mieliśmy do odbioru samochód, zarezerwowany przez Citer. Całe szczęście, że zdecydowaliśmy się na auto, bo Francja powitała nas totalną ulewą i oberwaniem chmury, bo zwykłym deszczem tego nazwać nie było można.
Z cichutką nadzieją, że może jutro nie będzie padać (w planach był cały dzień w Parku Asterixa :/) udaliśmy się w drogę do naszego pierwszego gospodarza. Nocleg zarezerwowany przez Airbnb za całe 8EUR ze śniadaniem (dzięki kodom zniżkowym oczywiście :) ). Link do pokoju - https://www.airbnb.pl/rooms/967502
Gospodarze przesympatyczni, dom cudowny, a widok z okna powalał! Mieliśmy super dwa pokoje z łazienką, z widokiem na zamek.
Deszcz zamienił się w mżawkę, poszliśmy więc pozwiedzać miasteczko i przede wszystkim gigantyczny zamek. Jak ktoś będzie w tych rejonach warto skręcić do Pierrefonds, miasteczko niezwykle urokliwe, a zwiedzenie całego zamku i jego podziemi robi duże wrażenie. Córka (8 lat) nie chciała z niego wychodzić, więc dokładnie zwiedziliśmy różne mroczne zakamarki ;)
-- 08 Lis 2014 11:35 --
CD. RELACJI
Następnego dnia rano, po przepysznym śniadaniu udaliśmy się do Parku Asterixa. Na szczęście pogoda poprawiła się na tyle, że wyszło słońce, mogliśmy więc spokojnie popróbować wszystkich (prawie wszystkich) atrakcji.
Tutaj mała uwaga dla tych, którzy będą wybierać się tam z dziećmi. Niektóre kolejki moim skromnym zdaniem, trochę zbyt optymistycznie pozwalają na wstęp dzieciom powyżej 120cm, na trasę która szczerze powiedziawszy jest mega szybka nawet dla dorosłego. Mówię tutaj o kolejce Zeus, po przejechaniu której moja córka powiedziała trzęsącym się głosem, że ‘przyjechała tu się bawić a nie dostawać zawału serca’ :o . Może dlatego, że kolejka jest drewniana i starszej konstrukcji, bardzo na niej rzucało i to chyba było większym problemem niż prędkość. Pozostałe kolejki bardzo fajne, tych największych 2 czy 3 nie spróbowaliśmy z racji na dziecko, ale jest tam tyle innych atrakcji, że i tak ledwo zdążyliśmy w zaplanowanym czasie.
Generalnie Park Asterixa podobał mi się o wiele bardziej niż Disneyland, w którym byłam kilka lat temu. Po pierwsze mniejsze kolejki do atrakcji, po drugie więcej atrakcji dla starszych dzieci, po trzecie wydawał się mniej infantylny i komercyjny. Ale to moja subiektywna ocena :)
Koło 17.00 mieliśmy już dość, a musieliśmy jeszcze dojechać na miejsce kolejnego noclegu – miejscowość Villequier nad Sekwaną, niedaleko Rouen. Mieliśmy przed sobą ponad 200km, a musieliśmy jeszcze zatrzymać się gdzieś na obiadek – tym razem trafiło na McDonalda przy trasie :)
Przejeżdżaliśmy przez Rouen i żałuję że nie było czasu, żeby zatrzymać się i obejrzeć stare miasto, podobno jest piękne, ale musieliśmy jechać dalej. Chciałam dojechać do Villequier przed zmrokiem, żeby coś jeszcze zobaczyć. Trasa od Rouen w stronę morza jest prześliczna, im bliżej Villequier tym robi się piękniej. Sama miejscowość Villequier położona jest bezpośrednio nad Sekwaną, a dom w którym mieszkaliśmy znajduje się nad samą rzeką, ze ślicznym tarasem, z którego można obserwować statki pływające po Sekwanie.
Nasza przesympatyczna gospodyni Nadege, zostawiła nam klucze do mieszkania schowane koło domu, bo okazało się, że wróci dużo później z pracy :) Tak więc w oczekiwaniu na gospodynię, siedzieliśmy na tarasie patrząc na Sekwanę i popijając wino, a później lokalnego Calvadosa, którym poczęstowała nas Nadege. Pyszności :D Mieliśmy śliczny pokoik z łazienką, a rano Nadege przygotowała nam na tarasie smaczniutkie śniadanie. Link do oferty https://www.airbnb.pl/rooms/793997 Nocleg kosztował nas 23EUR (po użyciu kodu zniżkowego).
W miasteczku Villequier znajduje się muzeum Viktora Hugo, niestety nie zdążyliśmy go obejrzeć, bo rano wyjeżdżaliśmy już w dalszą trasę. Miejscowość Villequier jest bardzo urokliwa, jak również kilka sąsiednich miasteczek, przez które przejeżdżaliśmy. Jak tylko pojawi się okazja, chętnie przyjadę ponownie w te rejony.
Po śniadaniu pojechaliśmy do Etretat, naszego drugiego celu w tej podróży. Miasteczko niezwykle piękne, potężne klify robią niesamowite wrażenie. Pospacerowaliśmy trochę po plaży (niezwykłej, złożonej z małych otoczaków), był odpływ, więc mogliśmy wejść trochę w głąb morza :) Wspięliśmy się również na szczyt klifu – widoki nieziemskie.
-- 08 Lis 2014 11:51 --
CD. RELACJI
Na początek jeszcze dwa zdjęcia z miasteczka Etretat, które nie zmieściły mi się w poprzednim wpisie
Pokręciliśmy się trochę, pochłonęliśmy atmosferę i stwierdziliśmy, że obiad zjemy już w miejscu docelowym, żeby można było pocelebrować okoliczności przyrody z winem tudzież szampanem :). Nocleg mieliśmy kilka kilometrów dalej, miejscowość Yport – moim zdaniem równie piękna jak Etretat, tylko mniej rozreklamowana.
Znaleźliśmy tam genialną malutką knajpkę, gdzie zjedliśmy przepyszne owoce morza, również sławne normandzkie ostrygi i muszę przyznać, że są faktycznie wyjątkowe i nieziemsko smakują – lepszych nigdzie do tej pory nie jadłam.
Jak już byliśmy objedzeni maksymalnie, poszliśmy do naszej kwatery, na kontynuację poznawania smaków Francji w postaci lokalnego wina zakupionego w lokalnym spożywczaku :) . Tym razem nocowaliśmy w ogromnym, chyba 100-letnim domu, mieliśmy tam apartament ze swoim własnym wejściem i ogródkiem. Mieszkanie baaaardzo stare i baaaardzo klimatyczne.
Gospodyni niezwykle sympatyczna, i świetnie się złożyło, że była u nich jakaś rodzina z dziećmi w wieku mojej córki. Tak więc dziewczynki bawiły się świetnie przez kilka godzin, nie przejmując się barierą językową, a my mogliśmy pointegrować się trochę z gospodarzami i posiedzieć w ogórku wśród pięknie kwitnących hortensji. Link do kwatery https://www.airbnb.pl/rooms/2636092 Było to nasze najdroższe mieszkanie, ale nie było tam kompletnie wyboru – nie ma hoteli sieciowych, a na airbnb i tak było najtaniej. Koszt noclegu to 65 EUR (po użyciu kodu zniżkowego). Ale z pewnością klimat miejsca i klimat miasteczka warte są tej ceny.
Następnego dnia rano wyjechaliśmy w drogę powrotną do Beauvais. Samochód zostawiliśmy na parkingu lotniskowym, wrzucając kluczyki do skrytki. Na szczęście nie było żadnej afery ze strony wypożyczalni i kwota depozytu szybko wróciła na nasze konto. Na bezcłówce w Beauvais nie oparłam się zakupowi Calvadosa, co prawda nie był tak pyszny, jak ten pędzony lokalnie, którym częstowała nas Nadege, ale jako wspomnienie z Normandii pasuje super :)
Podsumowując:
Północna Normandia bardzo na TAK! Krajobrazy, calvados, ostrygi i ludzie, u których mieszkaliśmy – coś cudownego! Cenowo w sklepach trochę drożej niż u nas, ale jeszcze akceptowalnie. Etretat z pewnością warte zobaczenia, a miasteczka nad Sekwaną w okolicach Rouen nadspodziewanie urokliwe. No i zamek w Pierrefonds ! Mistrzostwo! – każdy, kto jedzie autem do Paryża może pokusić się o skręt z autostrady około 15 km i już się jest w miasteczku jak z bajki!